Naszedł ten dzień kiedy to trzeba opuścić gościnny port i udać się w rejs do domu.
Zbieramy nasze graty z łodzi, witamy Angoli i pakujemy autko.
Po 3 godzinach wspinania się krętymi drogami w Pirenejach docieramy do granicy. Tu pokazujemy tylko paszporty i ruszamy do miasta - stolicy ( i jedynego większego skupiska w tym państwie).
Na parkingu dla gości Burger Kinga w zamian za zjedzenie hamburgera możemy pozostawić nasz samochód na bezpłatnym parkingu. Teraz jest czas na zwiedzanie miasta i zakupy, wszak to jedna z niewielu pozostałych w Europie stref wolnocłowych.
Powoli zaczyna się ściemniać. Ruszamy dalej. Nasz plan zakłada że noc spędzimy gdzieś na autostradzie w kierunku Cannes, albo gdzieś w innym dogodnym miejscu.