Dziś wstajemy troszkę później niż to było ostatnio. Zjadamy śniadanko wliczone w cenę noclegu i pakujemy nasze plecaki. Zdajemy pokój i umieszczamy bagaże w przechowalni. Czas się udać na zwiedzanie pałacu. Po drodze spotykamy na ulicy grupkę mężczyzn grających w wielkie szachy. Następnie naszą uwagę przykuwa dźwięk syren wozu strażackiego. Czym bliżej jest nas tym bardziej wydaje mi się znajomy odgłos jaki z siebie wydaje silnik tej maszyny. Po chwili wszystko staje się jasne. Taki odgłos wydaje nasz polski poczciwy Star. Wygląda dokładnie taj jak nasze strażackie Stary. W tej chwili trudno je już znaleźć w większych miastach ale chyba w każdej OSP taki jeszcze jest. Po tym miłym polskim akcencie tak daleko od domu docieramy do pałacu. niestety w środku nie można robić zdjęć. Pałac okazał się totalnym niewypałem. Nie dość że zapłaciliśmy sporo za wejście to w środku absolutnie nie było niczego ciekawego do zobaczenia. Jak by się ktoś wybierał w tamtą stronę to serdecznie odradzam. Następnie udaliśmy się obejrzeć wierzę zegarową. Ku naszemu zdziwieniu, po dotarciu na miejsce ukazała się niewielkich rozmiarów wieżyczka w iście angielskim stylu. Bardzo nas zdziwiło to że stała tak troszkę nie na środku ulicy. Widocznie w między czasie przebudowano ulicę i tak im wyszło że wieża jest z boku. Zakończywszy program artystyczny na dziś dzień poszliśmy jeszcze na zwiedzanie okolicy. W tym miejscu nasz aparat dokonuje swego żywota i robi nam ostatnie zdjęcie. Na szczęście jutro przylatuje do nas Justyna z Polski więc nam przywiezie drugi.Po chwili trafiliśmy na uliczkę gdzie mieściły się zakłady produkujące z blachy różnego materiału sprzęty. Od rynien, po meble kuchenne i czajniki. Wszystko ręcznie za pomocą młotka i innych nie wyszukanych narzędzi. Jako że nasz autobus powrotny odjeżdża o 17.00 w hotelu pojawiamy się o 15.30. Niestety dziś nie ma nikogo kto by tak jak my wybierał się na dworzec autobusowy, dlatego jesteśmy zmuszeni sami ponieść koszty taxi. Na dworcu upychamy nasze plecaki w resztę wolnego miejsca w autobusie i ruszamy w drogę powrotną. Jako że jesteśmy zmęczeni droga mija nam bardzo szybko. Dwa lub trzy przystanki na siku i jedzenie, checkpoint i spisywanie z paszportów, poranna toaleta i już jesteśmy zpowrotem w Yanguon.