Obudziwszy się rano na lotnisku, bo zrobił się obok nas mały tłok osób lecących w to samo miejsce co my. Odświeżyliśmy się troszkę w toalecie. Następnie zwinęliśmy nasze obozowisko i nadaliśmy bagaże. Był z tym mały problem bo mieliśmy kilka kilogramów nadbagażu, ale przepakowaliśmy się w podręczny i się udało. Po wyładowaniu w Yangun udajemy się do odprawy paszportowej. Oprócz paszportów z wizami wręczamy jeszcze urzędnikom kartki z naszymi zdjęciami które dostaliśmy w ambasadzie przy wyrabianiu wiz. Bez większego problemu dostajemy zgodę na wjazd i pobyt do 28 dni. Odbieramy bagaże i pakujemy podręczne bagaże do głównych plecaków. Wychodzimy przed halę odlotów i szukamy Taxi która by nas zawiozła do centrum, a najlepiej do wybranego przez nas hotelu. Po dłuższej chwili udaje się znaleźć kierowcę który nas tam zawiezie za 5 USD. Hotel do którego trafiamy okazuje się nora więc postanawiamy znaleźć coś innego. Okazuje się że nieopodal jest inny który oferuje przyzwoite pokoje za przystępną cenę i jeszcze oferuje śniadanie wliczone w koszt. Wynajmujemy pokoik i wymieniamy troszkę pieniędzy w recepcji. okazuje się że dziś właśnie jest święto w Birmie i większość Państwowych placówek jest nieczynna. Szkoda bo mieliśmy nadzieje że uda nam się złożyć jeszcze dziś wnioski o wizy do Tajlandii. Niestety będziemy zmuszeni zrobić to jutro. Pakujemy plecak i ruszamy na zwiedzanie miasta. Dziś w planie nie ma żadnych zabytków. Po prostu zapuszczamy się w różne dziwne zakamarki i poznajemy klimat miasta. Wracamy do pokoju po zachodzie słońca i jesteśmy naprawdę wykończeni. Zrobiliśmy parę ładnych kilometrów, a do tego w Birmie jest fala upałów i temperatura w cieniu sięga nawet 45 stopni Celsjusza, co nawet dla lokalesów jest dużo. My oczywiście twardo zwiedzamy i nic sobie z tego nie robimy. Pijemy kosmiczne ilości wody i dalej zwiedzamy. Na jutro jest plan że zjadamy rano śniadanko i idziemy do ambasady składać wnioski o wizy, a potem dalsze zwiedzanie. Tym razem czas na zabytki :)