Don Det jedna z wielu wysepek w tym rejonie. Region ten nazywa się Si Phan Don co w dosłownym tłumaczeniu znaczy cztery tysiące wysp. W tym miejscu Mekong rozwidla się na liczne rozlewiska jak gałęzie drzewa. Okolica obfituje w liczne małe wysepki, od kępy trawy na środku nurtu po pokaźne wysepki zamieszkane przez ludzi. Na większości wysp życie toczy się wolno i leniwie, zgodnie z naturą. Elektryfikacja jeszcze tu nie dotarła. Ludzie wstają razem ze słońcem i razem z nim kładą się spać. Niestety ten stan nie potrwa już długo bo na plaży, która też jest lokalną przystanią promową i portem, leżą już słupy elektryczne czekające na postawienie. Jak dowiadujemy się od miejscowych sąsiednia wyspa jest już okablowana i powoli zabierają się za ich wyspę. Jak już wszystko będzie gotowe obie wyspy zostaną podłączone do sieci, co prawdopodobnie się stanie jeszcze w tym roku. Na szczęście dla nas jeszcze, aby podładować bateryjki trzeba poprosić gospodarza o włączenie generatora. Przeważnie dzieje się to wieczorem, bo przy okazji można włączyć światło i pooglądać TV.
Dziś postanawiamy zrobić sobie dzień dziecka. Spełniamy wszystkie nasze kulinarne zachcianki. Cały dzień spędzamy na leżeniu w hamaku. Niestety nie jesteśmy w stanie nic nie robić. około 14 udajemy sie na spacerek po wyspie. Docieramy do mostu na kolejną wyspę. Nie chce nam się dalej iść wiec postanawiamy że jutro weźmiemy rowerki i zwiedzimy wszystko. Wracamy na nasze hamaki. Okazuje się że przez wczorajsze imprezowanie znamy prawie całą wyspę. Dziś jeszcze leżąc w hamakach poznajemy resztę. Dzień kończy sie dość wcześnie bo nic nie robienie wyczerpuje. Całkiem miły był ten dzień dziecka.