No i wylądował......
Na lotnisku czekał komitet powitalny. Nie obyło się bez dzieci w strojach ludowych z kwiatami, czerwonych dywanów, chleba, soli, kiełbasy no i oczywiście tradycyjnej Wyborowej. Z tego miejsca chciałem serdecznie za to podziękować Jarkowi. :)
Pierwszy dzień w Polsce upłynął nam na praniu i spaniu. Praleczka chodziła od rana do wieczora próbując doprowadzić nasze ubrania choć w niewielkim stopniu do świetności z przed podróży.
Teraz nas czeka jeszcze tylko aklimatyzacja do tego zimnego klimatu i dostosowanie organizmu do 6 godzinnej zmiany czasu. Jak byłem wczoraj na zakupach około południa to przechodnie dziwnie się na mnie patrzyli. Świeciło, nie powiem ładne słoneczko ale temperatura było około 15 stopni więc ja w kurtce i polarze zapięty pod szyję a oni w lekkich sweterkach.
Na dziś to tyle. Podróż się zakończyła, ale to na pewno nie koniec naszych wypraw. Nowe już w przygotowaniu i planowaniu. ;) Najbliższy większy spacerek już niebawem. Tym razem będzie skromniej bo do Barcelony, ale o tym to już zupełnie inna będzie historia :)
CDN.
PS. Brakujące wpisy z Tajlandii i Malezji ukażą się drukiem niebawem. Jak się odwiedziłem w wydawnictwie wszystko wskazuje na to że w przeciągu tygodnia.