Dziś wstajemy wcześnie rano.
Chcemy jak najszybciej znaleźć się na dworcu autobusowym. Jest on dość daleko od naszego mieszkanka dlatego bierzemy taxi. Mamy szczęście. Jak tylko pojawiamy się na dworcu wsiadamy do busika który po 5 minutach rusza.przez chwilę podziwiamy widoki za oknem a następnie zapadamy w sen. Budzi nas tylko czasem wielkie trąbienie i hamowanie. To tutejszy styl jazdy który nie trzyma się żadnej logiki i zasad. Ruch w Kairze i ogólnie w Egipcie to przejaw pełnej cywilizacji w porównaniu z tym co tu się dzieje. Pewnie dla tego tak szybko zasypiamy żeby się nie denerwować. Co ma być to i tak będzie, a człowiek będzie mniej znerwicowany.
Po drodze Toni dostaje telefon od swojego przyjaciela Bi, którego my tez już wcześniej poznaliśmy, że dostajemy od niego prezent noworoczny. Bi załatwił nam 2 pokoje w najlepszym 4 gwiazdkowym hotelu. Hotel należy do jego taty, ale to i tak miło z jego strony. Po przyjeździe czym prędzej się kwaterujemy i upajamy luksusem tego hotelu.
Po godzince relaksu udajemy się na zwiedzanie miasteczka. Nie ma tego wiele bo można Ha Long porównać do Juraty 20 lat temu ale coś trzeba robić. Chłopaki idą na sea food prosto z akwarium a ja losuje jakieś danie z karty. Nawet nieźle trafiłem bo dostałem ryż smażony z kurczakiem, taki sam jak dają w budce koło mojego bloku. No cóż nie zawsze ma się szczęście.
Po kilku godzinnym spacerku udajemy się na zasłużony odpoczynek do hotelu. Po tych 2 tygodniach kąpiel w wannie z pianą to jest to. Każdy się porządnie relaksuje. Ja nadrabiam jeszcze zaległości na blogu bo mają tu WIFI, a chłopaki zapadają w sen. Trzeba wypocząć bo jutro ruszamy w rejs po zatoce.