Zbieramy się powoli do wylotu. Godzina 9 rano. Razem z Pawłem z niecierpliwością czekamy na rodziców, mieli być już pół godziny temu a ich ciągle nie ma. 9.15 wreszcie się pojawili. Robimy kanapki na podróż i jedziemy samochodem na lotnisko. Tam krótkie pożegnanie i idziemy na strefę wolno cłową zrobić zakupy. W Wietnamie, tak jak i w innych krajach znana jest nasza Żubrówka więc na prezenty dla naszych znajomych Wietnamczyków zakupujemy pokaźne zapasy. Wychodząc za sklepu słyszymy przez megafon „mister Paweł Świderski and Radosław Świderski are request to gate nr 37, this is final call” No więc (wiem że nie zaczyna się zdania od no więc ale tu akurat pasuje) biegiem z Pawłem do naszej bramki. Tam pani z uśmiechem zwraca się do nas : „mam was spóźnialscy”. Pakują nas w busika i wiozą na koniec pasa gdzie samolot czeka już tylko na nas. W samolocie sami biznesmeni lecący do Frankfurtu no i my dwaj z siatami pełnymi alkoholu i do tego spóźnieni. Wyprawa do Azji zaczyna się fajnie.